Jacka Kochanowicza poznałem w latach siedemdziesiątych, kiedy rozpoczęło się seminarium w domu Jerzego Jedlickiego. Jacek Kochanowicz był jego dobrym znajomym jako historyk, chociaż był specyficznym historykiem, bo historykiem myśli gospodarczej. Z wykształcenia ekonomistą, ale tak naprawdę raczej historykiem, niż ekonomistą.
Marcin Król
Był zawsze niesłychanie, jakby to ująć, niepolski. Nienagannie ubrany, doskonale zorganizowany, czym na początku trochę mnie dziwił, ale bardzo szybko doceniłem nie tylko jego inteligencję, ale również niesamowitą wiedzę i skrupulatność w dziedzinie wiedzy. To było zupełnie nadzwyczajne – za każdym razem, kiedy mieliśmy jakieś wątpliwości, po tygodniu dostawałem e-mail, a wcześniej telefon, od Jacka, który te wątpliwości wyjaśnił. Kiedy ostatnio się widzieliśmy, w czasie spotkania Res Publiki, o czymś tam rozmawialiśmy. Dwa dni później Jacek przysłał mi wyjaśnienie.
Był uczonym, znakomitym w swoim zawodzie, choć z przykrością trzeba powiedzieć, że w ostatnich latach niewykorzystywanym w Polsce, ponieważ historia myśli ekonomicznej przestała być przedmiotem nauczanym na ekonomii, więc jego, bardzo silne niegdyś, związki z uczelnią się rozluźniały. Wykładał na Central European University w Budapeszcie. Współpracował i pomagał przy Res Publice, był z nami bardzo związany. Sporo pisał, choć to nie było jego wielkie upodobanie.

Jacek Kochanowicz (1946-2014)
Niesłychanie różniliśmy się rodzajem temperamentu. Kiedy on ruszał w podróż, musiał dokładnie wszystko wiedzieć. Żartowaliśmy o tym – on zawsze zapinał pas przed ruszeniem samochodem, ja to robię zawsze po ruszeniu.
Przyjaźniliśmy się. My bywaliśmy u nich na kolacji, oni kiedyś byli u nas, na wsi, na Sylwestrze. To były ciepłe i bliskie stosunki, chociaż, nawet przy kolacji, Jacek wolał raczej rozmawiać, nie bardzo poważnie, ale o rzeczach istotnych, a nie jakiś głupstwach. To, biorąc pod uwagę liczbę ludzi rozrywkowych w Polsce, jest niesłychaną cnotą.
Był człowiekiem niesłychanie czułym i pamiętającym o cudzych potrzebach; pod tym względem całkowicie nienagannym. Do końca życia był bardzo elegancki – w sposobie mówienia, zachowania, ubrania; we wszystkim.